piątek, 19 października 2012

Karuzelki, pałąki i inne pierdołki



zaczynają już Zwierzaka interesować. Potrafi wgapiać się w nie przez dobry kwadrans i nic, nawet twarze rodziców, nie są w stanie rozproszyć jego uwagi. Na początku jest bezruch. Zwierzak zastyga wyciągnięto-wyprężony i jedyna część ciała, którą jest w stanie poruszyć, to jego oczy. Skupionym wzrokiem ślizga się po latających (karuzelka), dyndających (pałąk) lub trzęsących (stymulacja ręczna) zabawkach, tak długo, dopóki nie zauważy pewnej zależności w ich poruszaniu. Kiedy już wie, że kręcą się w kółko (karuzelka), huśtają przód-tył (pałąk) lub wykonują bliżej nieokreślone rewolucje (stymulacja ręczna), to wtedy zaczyna się jazda. Sapiąc niczym onanista*, wyciąga rączki do góry i mąci nimi w powietrzu, nierzadko uderzając się w głowę. Kopie nóżkami, wygina tułowiem i nie wiem co jeszcze, bo ruchy ma gwałtowne. W każdym razie, na tak zaawansowanym poziomie ekscytacji, możliwości rozwoju wydarzeń są dwie**
- Zwierzak nie trafia w żadną z zabawek i zaczyna się wściekać, co jest sygnałem do zakończenia zabawy w trybie natychmiastowym
- Zwierzak trafia w którąś z zabawek i z radości krztusi się śliną, co jest powodem zakończenia zabawy w trybie natychmiastowym
W obu przypadkach, zjawiam się przy nim z prędkością światła, biorę na rączki i tuląc policzkiem do jego policzka, zapewniam że "Już dobrze skarbie, jesteś u mamusi. Już dobrze..."


spotkałam raz takiego w drodze do pracy. Miał rozpięty płaszcz, pod płaszczem nic, a w rękach miętosił ptaszka. Ekshibicjonisto - onanista pieprzony.
** z utęsknieniem czekam na trzecią pt. Zwierzak trafia w którąś z zabawek i nie krztusi się śliną, po czym trafia jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze raz. I tak przez kilka godzin... ;)


1 komentarz: